czwartek, 1 września 2011

Realia polskiego NOMu.

Panie Jezu Chryste, Ty powiedziałeś swoim Apostołom: Pokój wam zostawiam, pokój mój wam daję. Prosimy Cię, nie zważaj na grzechy nasze, lecz na wiarę swojego Kościoła i zgodnie z Twoją wolą napełnij go pokojem i doprowadź do pełnej jedności.


Tymi oto słowami wierni uczestniczący w Nowej Mszy są katowani co niedziela. Niby nic szczególnego, wszak w ekumenicznym ferworze i nie takie rzeczy się zdarzały. Nad samym "dążeniem do pełnej jedności" nie ma co się rozwodzić,gdyż sprawa jest prosta - Kościół nigdy nie dążył do jakiejkolwiek jedności, czy to pełnej, czy półpełnej, czy może 3/4. Kościół był, jest i będzie jeden, cały, nienaruszony i nie przekonają mnie do tego wypowiedzi, w których mówi się iż przez to że ludzie odłączają się od Owczarni Chrystusowej powstaje rana, która powoduje iż sam Kościół jest jeden, ale nie jest to pełna jedność gdyż część się odłączyła. Każdy kto od Kościoła się odłącza jest heretykiem, który jest jak gałązka winnego krzewu.  Chociaż ona więdnie, jednak zostaje odcięta, a sam krzew nie doznaje szkody, nadal jest zielony i wydaje przepiękne owoce (J 15,1-8). Najciekawszy jednak był kontekst w jakim te słowa są wypowiadane. Należą one bowiem do obrzędów Komunii Świętej w Nowej Mszy. Podczas roku akademickiego byłem raz w całkiem przyzwoitym, biorąc pod uwagę polskie kryteria, kościele (karmelici bosi). Gdy przyjmowałem Ciało Pańskie w kościele rozbrzmiewały słowa pieśni Jeden chleb, którą pozwolę sobie zacytować:

Jeden chleb, co zmienia się w Chrystusa Ciało,
z wielu ziaren pszenicznych się rodzi.
Jedno wino, co się Krwią Chrystusa stało,
z soku wielu winnych gron pochodzi.

Ref.
Jak ten chleb, co złączył złote ziarna,
tak niech miłość złączy nas ofiarna.
Jak ten kielich łączy kropel wiele,
tak nas, Chryste, w swoim złącz Kościele.

O Pasterzu, zgromadź w jednej swej owczarni,
zabłąkane owce, które giną.
W jeden Kościół zbierz na nowo i przygarnij,
byśmy jedną stali się rodziną.

Na ramiona swoje weź, o Panie,
tych, co sami wrócić już nie mogą!
Niechaj zjednoczenia cud się stanie,
prowadź nas ku niebu wspólną drogą.

W tej pieśni wspaniale jest podkreślona jedność Kościoła, który został założony przez Chrystusa i pragnienie, aby do niego wrócili wszyscy Ci, którzy go porzucili. Jakże wielki kontrast jest między tą pieśnią a NOMową, ekumeniczną rzeczywistością! Dla mnie odśpiewanie jej podczas udzielania Komunii Świętej jest przede wszystkim objawem tego, że mało kto dzisiaj "rozumie Mszę" modląc się we wspólnocie we własnym języku. Gdyby każdy wierny słuchał z uwagą słów kapłana, a także słów tej pieśni to doszedłby do wniosku, że coś jest nie tak. Zarówno z kwestią "dążenia do jedności" jak i nazywania przeróżnych wspólnot "Kościołami" (np. Kościół ewangelicki, Kościół anglikański etc.). Parafianie mogliby zacząć zadawać pytania swoim duszpasterzom dlaczego występują takie niezgodności, mogliby także szukać odpowiedzi sami. Jednakże nikt nawet nie próbuje. Ekumaniacy zapewne się cieszą, że wierni nie reagują na takie "zgrzyty", jednakże powinni płakać, gdyż jest to jeden z najbardziej wyrazistych przykładów całkowitego fiaska soborowego postulatu "rozumienia Mszy przez wiernych" polegającego na wprowadzeniu języków narodowych (oczywiście "w duchu Soboru"; sobór nakazał zachować łacinę).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz