Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X jest oskarżane o schizmę zazwyczaj z jednego powodu: konsekracji biskupich dokonanych 30 VI 1988r. w Ecône przez abp Marcelego Lefebvre'a. Był to, według modernistów, najwyższy akt nieposłuszeństwa wobec Kościoła, Kościoła, który od 26 lat usiłował zapomnieć o swojej tożsamości. Jednakże czy można uznać ten czyn za schizmatycki, który na dodatek był pozbawiony podstaw?
Przede wszystkim należy podkreślić, że decyzja Arcybiskupa nie była nagła, spontaniczna. Myślał on o tym przez długi czas, od roku 1983. Co więcej, nie przestawał wysyłać listów do Stolicy Apostolskiej z prośbą o mandat papieski. Otrzymywał różne odpowiedzi. Od przeniesienia daty na dzień za kilka miesięcy "gdy okoliczności będą bardziej sprzyjające" do pustych frazesów, nie dających żadnych informacji. Jednak Misjonarz Afryki się nie poddawał i ciągle korespondował z Ojcem Świętym, najczęściej poprzez kard. Josepha Ratzingera. Wraz z kolejnymi odpowiedziami przesuwającymi konsekracje w czasie, stało się jednak jasne, że "wielki obrońca godności ludzkiej" Jan Paweł II nie zamierza udzielić mandatu, ale po prostu czeka aż Arcybiskup umrze. W tej sytuacji Marcel Levebvre był zmuszony przekazać dar pełni kapłaństwa bez uzyskania zgody Watykanu.
Do tego kroku przynaglała Go nie tylko papieska postawa. W tym czasie w Kościele miały miejsce coraz większe bluźnierstwa, ze spotkaniem w Asyżu na czele. Arcybiskup był tym bardzo przejęty. Miał świadomość, że na ziemi żyć wiecznie nie będzie, a bez biskupów Bractwo się rozpadnie. Któż bowiem będzie udzielać Sakramentu kapłaństwa, skoro na kościelną hierarchię nie można liczyć? Przed podjęciem ostatecznej decyzji wielokrotnie zasięgał porady u przyjaciół, a także u ludzi z różnych środowisk wciąż wiernych Tradycji. Równocześnie prowadził negocjacje z Rzymem, które spędzały Mu sen z powiek, niestety bezskuteczne. Aż w końcu nastał 30 czerwca 1988 roku, dzień konsekracji. 10 tysięcy wiernych, seminarzystów oraz kapłanów zgromadziło się na polach otaczających Ecône. W momencie, gdy miał zostać odczytany mandat papieski, zostały wypowiedziane znamienne słowa:
Mamy mandat Kościoła rzymskiego, zawsze wiernego świętym tradycjom otrzymanym od Apostołów. Mandat Kościoła, który nie powstał w 3 lata, ale trwa od dwudziestu wieków, Kościoła który głosi Ewangelię Chrystusa, nie zawiązując układów ze światem, którego władcą jest przecież szatan (J 12,31; 14,30; 16,11). Była to ciężka ceremonia dla Arcybiskupa, gdyż wiedział jakie będą jej konsekwencje.Wiedział jednak także, że postąpił słusznie. Musiał pomóc w przetrwaniu prawdziwego, autentycznego kapłaństwa. Zresztą skoro Stolica Apostolska zgadzała się na święcenia, odwlekając je jedynie w czasie, uznał że nie ma powodu by sądzić, że postępuje wbrew Rzymowi.
Podsumowując, jakiekolwiek oskarżenia wobec Bractwa, bądź jego biskupów o schizmę są bezpodstawne i służą jedynie odstraszeniu wiernych od niego. Arcybiskup zawsze podkreślał, że nie chce czynić niczego co będzie skierowane przeciwko Stolicy Apostolskiej. Konsekrował 4 biskupów bez mandatu, gdyż było to konieczne, aby Tradycja przetrwała. Co więcej, zdecydował się na ten krok dopiero wtedy, gdy wszelkie inne wyjścia się wyczerpały. Udzielił sakry będąc w stanie wyższej konieczności, co nawet według nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego zwalnia od jakichkolwiek kar kościelnych. Oprócz oczywistych korzyści duchowych dla Bractwa, konsekwencją Jego działań jest wydanie motu proprio
Ecclesia Dei (1988r.) dającego początek pierwszym indultowym zgromadzeniom i zapewniającego bardzo wąskie prawa grupom przywiązanym do liturgii "trydenckiej", a także motu proprio
Summorum Pontificum (2007r.), uwalniającego Mszę w klasycznym rycie rzymskim. Po ogłoszeniu drugiego z wymienionych dokumentów miejsca celebracji
usus antiquior zaczęły rosnąć jak grzyby po deszczu (2314 miejsc w 01.2011). "Ekskomuniki" nałożone na 4 biskupów wyświęconych przez Arcybiskupa zostały zdjęte na początku 2009 roku.W tym samym roku zainaugurowano rozmowy doktrynalne
między Ecône, a Watykanem, mające na celu wyjaśnienie rozbieżności miedzy tym co głosi Bractwo (czyli Tradycją), a nauczaniem Vaticanum II. Mimo iż Kościół czeka jeszcze długa droga, wydarzenia ostatniego pięciolecia wskazują, że idzie on powoli, ale konsekwentnie w dobrym kierunku. A to wszystko nie miało by miejsca, gdyby nie konsekwentna postawa jednego hierarchy, który nad karierę oraz dobre imię umiłował Boga i Jego Ewangelię.
Tradidi quod et accepi...
(Większość informacji została wzięta z książki Marcel Lefebvre. Życie pióra jednego z konsekrowanych biskupów Bernarda Tissiera de Mallerais)