Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Benedykt XVI. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Benedykt XVI. Pokaż wszystkie posty

środa, 5 września 2012

Latin, come back!


The 50th anniversary of the opening of Vaticanum II is coming. One could have thought that it would be a period in which the conciliar errors would be propagated with doubled force. But, as half century ago, the Pope desires to remind and highlight the special role of Latin in the Church. In 1962 John XXIII did it, signing on the altar in St. Peter's Basilica the apostolic constitution Veterum Sapientia. Today Benedict XVI does the same. As Vatican Insider reported, the Pope is to publish a new motu proprio in which he will commission creation of Pontificia Academia Latinitatis - an institution which will promote Latin not only in ecclesiastical, but also in lay environments.

Gratias agimus Sancte Pater!

Łacino, wróć!

Zbliża się wielkimi krokami rocznica 50-lecia rozpoczęcia obrad Soboru Watykańskiego II. Mogłoby się wydawać, że będzie to okres, w którym ze zdwojoną siłą będzie się promować soborowe błędy. Jednak tak jak pół wieku temu Papież pragnie przypomnieć i podkreślić szczególną rolę łaciny w Kościele. W 1962 roku zrobił to Jan XXIII podpisując na ołtarzu pod konfesją św. Piotra konstytucję apostolską Veterum Sapientia, a dziś czyni to Benedykt XVI. Jak podał Vatican Insider Papież ma wkrótce opublikować nowe motu proprio, w którym powoła Pontificia Academia Latinitatis - organ mający za zadanie promować łacinę nie tylko w środowiskach kościelnych, ale także świeckich.

Gratis agimus Sancte Pater!

czwartek, 22 września 2011

Assisi glooms ahead.

In connection with the unevitable date of 27 October I would like to express my opinion on the next meeting in Assisi. It is a significant event above all because of two reasons. Firstly, it is another great disaster in the history of the Church since 1962. Secondly, it reveals very disquieting vision of the pope and papacy of the XXI century.

The news on this controvertial decision of pope Benedict spread throughout the world when countless throng tried to get rid of hangover - 1 January of the current year. Immediatly many opinions and comments appeared. The modernists were contented, I suppose. It is the continuation of the pontificate of the Great Ecumenist, after all. "The traditionalists" were probably shocked, that during this conservative pontificate such nuisance appeared. This state has not lasted long, though. 4 months later it turned out, that Benedict XVI... is not the initiator of this blasphemous meeting! It stems from the list of His Holiness to prof. Peter Beyerhaus, who with the permission of the pope made the content of the document public (more on this issue may be read on Rorate Caeli). Many people had the sigh of relief - the pope is not an ecumenist! Unfortunately, I cannot join to this group, because this information provides an insight into the real ambit of the papal power.

If we assumed, that the pope is the originator of the Assisi '11, then it would mean, that he is not at home with the Tradition. It would be a hit for all catholics indentifying themselves with the hermeneutic of continuity or worse - a signal to organise ecumenical/interreligious meetings, because the creator of the conception does so. Whereas, for the "traditionalists" it would be quite a dissapointment, looking at the previous steps of the Vicar of Christ. On the other hand, it would mean that the pope still has a real authority. However, if His Holiness is not the initiator of this show, it means something far much worse. If the pope does not want this meeting to take place and He cannot cancel it, may we still speak about his power as full and direct? No. It means that Benedict XVI has a very little influence on the events, which take place in the Vatican. Colegialism, despite of the promises of Paul VI, undermined the foundations of the Church, what becomes more and more apparent and destructive.

To conclude, the case of Assisi revealed how enormous the crisis caused by Vaticanum II is. Today, the pope has power no larger than the queen of the United Kingdom and it is not likely to change in the nearest future. We may only have hope, that more and more bishops loyal to their Shepherd, whom they owe allegiance in the issues of the faith, will be appointed. It is so important because the revival of the Church, and so the authority of the pope, is possible only through the revival of the catholic priesthood.

Asyż na horyzoncie.

W związku z nieuchronnie zbliżającą się datą 27. października chciałbym wypowiedzieć się na temat kolejnego spotkania w Asyżu. Według mnie jest to wydarzenie ważne przede wszystkim z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to kolejna wielka katastrofa w historii Kościoła od roku 1962. Po drugie, odsłania bardzo przykry obraz papieża i papiestwa doby XXI wieku.

Wiadomość o tej jakże kontrowersyjnej decyzji papieża Benedykta obiegła świat w chwili, kiedy niezliczone rzesze ludzi leczyły kaca - 1 stycznia tego roku. Od razu na ten temat pojawiło się wiele opinii, komentarzy. Moderniści zapewne byli zadowoleni - wszak to kontynuacja pontyfikatu Wielkiego Ekumenisty. "Tradycjonaliści" byli zapewne zdziwieni, że w trakcie tego konserwatywnego pontyfikatu taki kfiotek się znalazł. Jednakże taki stan nie trwał długo, gdyż już 4 miesiące później okazało się, że Benedykt XVI... nie jest inicjatorem tego bluźnierczego spotkania! Wynika to z listu Jego Świątobliwości do prof. Petera Beyerhausa, który za przyzwoleniem papieża podał do wiadomości publicznej treść dokumentu (o tej sprawie można przeczytać na Rorate Caeli). Wiele osób odetchnęło z ulgą - papież nie jest ekumenistą! Ja niestety nie mogę przyłączyć się do tej grupy. Ta informacja świadczy bowiem o prawdziwym zasięgu władzy papiestwa.

Jeżeli byśmy przyjęli, że papież jest pomysłodawcą Asyżu '11 wówczas oznaczałoby to, że jest na bakier z Tradycją. Byłby to cios dla wszystkich katolików spod znaku hermeneutyki ciągłości lub gorzej - sygnał, aby i oni organizowali spotkania ekumeniczne/międzyreligijne, skoro twórca tej koncepcji właśnie tak robi. Dla tradycjonalistów natomiast byłby to spory zawód, patrząc na poprzednie kroki Wikariusza Chrystusowego. Z drugiej strony oznaczałoby to że papież nadal posiada realną władzę. Jednak, jeżeli Jego Świątobliwość nie jest inicjatorem tej szopki, oznacza to coś o wiele gorszego. Skoro papież nie chce tego spotkania, a nie jest w stanie go odwołać to czy możemy nadal mówić o tym, że posiada władzę pełną i bezpośrednią? Nie. Oznacza to, że Benedykt XVI ma na rzeczy dziejące się w Watykanie bardzo mały wpływ. Kolegializm, mimo obietnic papieża Pawła VI, podważył podwaliny ustroju Kościoła i jest to coraz bardziej widoczne i szkodliwe. 

Podsumowując, sprawa Asyżu ukazała jak wielkie rozmiary ma kryzys spowodowany Vaticanum II. Papież ma dziś władzę nie większą niż królowa w Wielkiej Brytanii i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie zajdą jakieś zmiany. Pozostaje mieć nadzieję, że na biskupów będzie mianowanych coraz więcej osób szczerze oddanych swojemu Pasterzowi, któremu winni są całkowite posłuszeństwo w sprawach wiary. Jest to tak ważne, bo odrodzenie Kościoła, czyli także autorytetu papieża jest możliwe tylko i wyłącznie przez odrodzenie katolickiego kapłaństwa.

środa, 24 sierpnia 2011

Nowy Doktor Kościoła! // The new Doctor of the Church!

Benedykt XVI zapowiedział w Madrycie, że św. Jan z Avili (hiszp. san Juan de Avila) zostanie wkrótce ogłoszony Doktorem Kościoła. Będzie to 33. osoba z takim tytułem. Tytuł Doktora Kościoła jest przyznawany wyłącznie tym świętym, których nauki są ważną częścią doktryny Kościoła, a oni sami stanowią wyjątkowy przykład wypełniania nauki Chrystusa w swoim życiu. Oby papieska decyzja przyniosła dobre owoce w zepsutym kraju jakim jest Hiszpania.

O samym świętym można się dowiedzieć np. na wikipedii lub romereports.com (strona w jęz. ang.).



Benedict XVI announced in Madrid, that st. John of Avila (esp. san Juan de Avila) soon will be declared the Doctor of the Church. It will be 33. person with the title. The title of Doctor of the Church is given to these saints, whose teachings are the significant part of the doctrine of the Church and they themselves present a marvellous example of fullfilment of the Christ's techings in their lives. May the papal decision bring good fruits in the rotten country, which is Spain.

More info about the saint himself may be found e.g. on wikipedia or romereports.com.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Tiara again!



Papal benediction Urbi et Orbi A.D. 2011

poniedziałek, 28 marca 2011

O hermeneutyce ciągłości słów kilka.

Pojęcie hermeneutyki ciągłości jako sposób odczytywania dokumentów Soboru Watykańskiego w zgodzie z Tradycją stworzył Joseph kard. Ratzinger. Przeciwieństwem do niej jest hermeneutyka zerwania, wedle której owe dokumenty są odczytywane bez odniesienia do obiektywnego probierza, którym jest Tradycja Kościoła. Ta koncepcja miała wyjaśnić przyczyny kryzysu w Owczarni Chrystusowej i jednocześnie wskazać lek. Możemy więc zauważyć pewną poprawę w stosunku do stanu poprzedniego: od stanowiska "wszystko co dzieje się w Kościele jest dobre, gdyż jest inspirowane i kierowane przez Ducha Świętego, który był szczególnie obecny podczas obrad Soboru Watykańskiego II" przechodzimy do stanowiska: "mamy kryzys w Kościele, który został spowodowany przez złą interpretację dokumentów Soboru Watykańskiego II, który był szczególnym znakiem działania Ducha Świętego; gdy dokonamy właściwej interpretacji kryzys się skończy i będzie Wiosna na całego". Jednakże od poprawy do uzdrowienia często prowadzi długa droga.

Dlaczego o tym piszę? I dlaczego jestem tak bardzo sceptyczny do tej hermeneutycznociągnącej idei, której owocem jest motu proprio Summorum Pontificum, która w końcu umożliwiła jakąkolwiek dyskusję nad błędami Soboru i samym Soborem? Odpowiedź daje abp Lefebvre (komentarz mój):

Niektórzy zaprzyjaźnieni z Arcybiskupem teologowie, jak ojciec Joseph de Sainte Marie, usiłowali jednak dokonać "rozróżnienia pomiędzy Soborem, a jego błędną interpretacją" (brzmi znajomo, nieprawdaż?). W ślad za kanonistą, księdzem Compostą, arcybiskup Lefebvre wskazywał, że sprawa ma się dokładnie na odwrót: wszystkie posoborowe reformy, dotyczące liturgii, sakramentów, seminariów, zgromadzeń zakonnych itd., zostały przeprowadzone w imię Soboru, a nie wbrew niemu. "To Ci sami ludzie opracowywali dokumenty Soboru i wprowadzili je w życie. Oni bardzo dobrze wiedzieli, co przygotowali na Soborze. Tak więc, posoborowe reformy stanowią autentyczną wykładnię Soboru. A skoro słusznie twierdzimy,że wywołały one poważny kryzys w Kościele, to możemy również powiedzieć, że źródło zniszczenia Kościoła kryje się nie tylko w posoborowych reformach, ale tkwi w samym Soborze".[1]
Jednakże czy powinniśmy z miejsca skazać hermeneutykę ciągłości na banicję? Uważam, że mimo wszystko jest to szansa dla Kościoła. Rozpoczęła się wielka dyskusja nad Soborem, przez co coraz więcej osób poznaje tradycyjny punkt widzenia i samą Tradycję. A skoro zwiększa się liczba katolików zwanych "tradycjonalistami" wzrasta liczba odprawianych Mszy przez co sama Msza (oczywiście mówię o tej tzw. "trydenckiej" staje się coraz bardziej "popularna" i swym pięknem przyciąga kolejne osoby.

Podsumowując, hermeneutyka ciągłości jako ostateczny środek w walce z kryzysem nie ma racji bytu. Jest ona raczej kolejnym etapem na długiej drodze, której celem jest postawienie znaku równości między aktualnym nauczaniem Kościoła, a wymogami Jego Tradycji bez żadnego przekłamania, całkowicie zgodnie z prawdą. Póki co nawet sama hermeneutyka ciągłości jest zagłuszana przez modernistów o tendencjach zrywających. W połączeniu z nadciągającą powtórką Asyżu '86 może się okazać, że w dogmatycznej drodze "z Rzymu do Econe" jesteśmy dopiero na wysokości Civitavecchia. Warto na koniec wspomnieć, że skuteczność idei Benedykta XVI zależy w ogromnej mierze od Niego, od Jego słów, a przede wszystkim działań. Módlmy się więc, aby spotkanie w Asyżu się nie odbyło i aby szlachetnej, wielowiekowej Mszy doglądanej i pielęgnowanej przez Wikariuszów Chrystusa w końcu przywrócono należne miejsce w Rzymie.




[1] Bp B. Tissier de Mallerais Marcel Lefebvre. Życie. Dębogóra 2010

wtorek, 28 grudnia 2010

Moje zdanie w sprawie nadużyć seksualnych.

Dużo zostało już powiedziane w tym temacie. Popłynęło wiele słów krytyki, a także podziękowań w ciągu tego roku dla Benedykta XVI za jego działania w naprawieniu tej wielkiej rany Kościoła. Ja się nie wypowiedziałem aż do tej pory, gdyż dla mnie ta sprawa budziła potrójny niesmak i oburzenie, jednakże dziś, oglądając film na romereports.com w którym na 2 pozycji w najważniejszych wydarzeń tego roku umieszczone zostało "szukanie rozwiązań" sprawy nadużyć seksualnych popełnianych przez księży.

Po pierwsze, moje oburzenie zostało spowodowane tragicznym stanem kapłaństwa. Niewiarygodne jest, że tak wiele osób zagubiło całkowicie świadomość, nawet nie tyle kim jest kapłan, ale kim jest człowiek.

Po drugie, całą sytuacje wykorzystali ludzie pragnący mieć kobiety "na legalu" zamiast kryć je po kątach i zaczęto idiotyczną dyskusję o konieczności zniesienia celibatu. Czy to celibat był winny temu, że księża molestowali, w przeważającej większości, chłopców? Przecież gdyby chodziło o normalne rozładowanie napięcia seksualnego, poszliby do prostytutki. Ale kto by się przejmował tym "niuansem"...

Po trzecie, co ma bezpośredni związek z materiałem autorstwa romereports.com, moją niezwykłą irytację wzbudza niemoc Ojca Świętego. Doskonale rozumiem, że po 40 latach samowolki hierarchów wprowadzenie dyscypliny wymaga kilku(nastu) lat, ale nie widzę powodów, żeby szukać nowych sposobów rozwiązania problemu. Istnieją one od dawna, a nazywają się suspensa i ekskomunika. Warto byłoby przypomnieć wiernym, że papież to nie tylko dobrotliwy Ojciec, który chwali, ale to także Pasterz, który dzierży w swym ręku pastorał - laskę, która przypomina o tym, że Jego nieodłącznym zadaniem jest karcić wrogie, nieposłuszne owce i przepędzać wilki.

Módlmy się za Ojca Świętego o odwagę w podejmowaniu stanowczych decyzji a także o posłusznych kapłanów, których Kościół szczególnie teraz potrzebuje.