poniedziałek, 28 marca 2011

O hermeneutyce ciągłości słów kilka.

Pojęcie hermeneutyki ciągłości jako sposób odczytywania dokumentów Soboru Watykańskiego w zgodzie z Tradycją stworzył Joseph kard. Ratzinger. Przeciwieństwem do niej jest hermeneutyka zerwania, wedle której owe dokumenty są odczytywane bez odniesienia do obiektywnego probierza, którym jest Tradycja Kościoła. Ta koncepcja miała wyjaśnić przyczyny kryzysu w Owczarni Chrystusowej i jednocześnie wskazać lek. Możemy więc zauważyć pewną poprawę w stosunku do stanu poprzedniego: od stanowiska "wszystko co dzieje się w Kościele jest dobre, gdyż jest inspirowane i kierowane przez Ducha Świętego, który był szczególnie obecny podczas obrad Soboru Watykańskiego II" przechodzimy do stanowiska: "mamy kryzys w Kościele, który został spowodowany przez złą interpretację dokumentów Soboru Watykańskiego II, który był szczególnym znakiem działania Ducha Świętego; gdy dokonamy właściwej interpretacji kryzys się skończy i będzie Wiosna na całego". Jednakże od poprawy do uzdrowienia często prowadzi długa droga.

Dlaczego o tym piszę? I dlaczego jestem tak bardzo sceptyczny do tej hermeneutycznociągnącej idei, której owocem jest motu proprio Summorum Pontificum, która w końcu umożliwiła jakąkolwiek dyskusję nad błędami Soboru i samym Soborem? Odpowiedź daje abp Lefebvre (komentarz mój):

Niektórzy zaprzyjaźnieni z Arcybiskupem teologowie, jak ojciec Joseph de Sainte Marie, usiłowali jednak dokonać "rozróżnienia pomiędzy Soborem, a jego błędną interpretacją" (brzmi znajomo, nieprawdaż?). W ślad za kanonistą, księdzem Compostą, arcybiskup Lefebvre wskazywał, że sprawa ma się dokładnie na odwrót: wszystkie posoborowe reformy, dotyczące liturgii, sakramentów, seminariów, zgromadzeń zakonnych itd., zostały przeprowadzone w imię Soboru, a nie wbrew niemu. "To Ci sami ludzie opracowywali dokumenty Soboru i wprowadzili je w życie. Oni bardzo dobrze wiedzieli, co przygotowali na Soborze. Tak więc, posoborowe reformy stanowią autentyczną wykładnię Soboru. A skoro słusznie twierdzimy,że wywołały one poważny kryzys w Kościele, to możemy również powiedzieć, że źródło zniszczenia Kościoła kryje się nie tylko w posoborowych reformach, ale tkwi w samym Soborze".[1]
Jednakże czy powinniśmy z miejsca skazać hermeneutykę ciągłości na banicję? Uważam, że mimo wszystko jest to szansa dla Kościoła. Rozpoczęła się wielka dyskusja nad Soborem, przez co coraz więcej osób poznaje tradycyjny punkt widzenia i samą Tradycję. A skoro zwiększa się liczba katolików zwanych "tradycjonalistami" wzrasta liczba odprawianych Mszy przez co sama Msza (oczywiście mówię o tej tzw. "trydenckiej" staje się coraz bardziej "popularna" i swym pięknem przyciąga kolejne osoby.

Podsumowując, hermeneutyka ciągłości jako ostateczny środek w walce z kryzysem nie ma racji bytu. Jest ona raczej kolejnym etapem na długiej drodze, której celem jest postawienie znaku równości między aktualnym nauczaniem Kościoła, a wymogami Jego Tradycji bez żadnego przekłamania, całkowicie zgodnie z prawdą. Póki co nawet sama hermeneutyka ciągłości jest zagłuszana przez modernistów o tendencjach zrywających. W połączeniu z nadciągającą powtórką Asyżu '86 może się okazać, że w dogmatycznej drodze "z Rzymu do Econe" jesteśmy dopiero na wysokości Civitavecchia. Warto na koniec wspomnieć, że skuteczność idei Benedykta XVI zależy w ogromnej mierze od Niego, od Jego słów, a przede wszystkim działań. Módlmy się więc, aby spotkanie w Asyżu się nie odbyło i aby szlachetnej, wielowiekowej Mszy doglądanej i pielęgnowanej przez Wikariuszów Chrystusa w końcu przywrócono należne miejsce w Rzymie.




[1] Bp B. Tissier de Mallerais Marcel Lefebvre. Życie. Dębogóra 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz