Od dawna chciałem wyrazić swoje zdanie na ten, całkiem aktualny, polityczny temat, jednakże moja pamięć zawodziła i dopiero teraz zamieszczam wpis. Hasło konieczności rozdziału Kościoła od państwa stało się jednym z politycznych utartych sloganów. Sugeruje on, że to Kościół jest "agresorem", który przez wiele wieków nękał i więził instytucję państwa. Jednakże gdy spojrzymy na XXI wieków historii Kościoła możemy zauważyć zupełnie coś innego, a mianowicie, że wiele razy władza świecka próbowała zdominować władzę duchowną. Prześledźmy zatem w trybie raczej szybkim minione dwa tysiąclecia
Na początek może zobaczmy jak to się zaczęło. No bo skoro niby trzeba coś oddzielić, to to się jakoś musiało złączyć. Otóż zaczęło się to bardzo dawno temu w Imperium Rzymskim za czasów cesarza Konstantyna zwanego Wielkim. Wszyscy znają go z powodu edyktu mediolańskiego wydanego w roku 313, który gwarantował wolność religijną na obszarze Cesarstwa. Jednakże nie poprzestał on na tym. Widział w chrześcijaństwie siłę, która może pomóc słabnącemu państwu i postanowił ją wykorzystać m.in. przyznając biskupom prawa zarządców prownicji, czyli de facto związał władzę świecką z duchowną. Już tutaj możemy zauważyć, że to władza świecka związała się z Kościołem i to całkiem silnymi więzami. Jednakże na tym się nie skończyło.
Lata mijały i w końcu Cesarstwo Zachodniorzymskie upadło. Na jego gruzach zaczęły tworzyć się państwa. Najciekawszymi w tym temacie są moim zdaniem Państwo Franków i Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego. Może zacznijmy od tego drugiego. Miało ono niewątpliwy wkład w określenie natury władzy świeckiej i duchownej. Aż do konkordatu wormackiego z 1122r. panował pogląd, że to cesarz ma władzę nad duchowieństwem. Był on umacniany przez nadawanie tzw. inwestytury nowym biskupom. Hierarchowie przysięgali władcy wierność, za co otrzymywali ziemie, które były traktowane jak lenna. Z biegiem czasu starano się ukrócić ów proceder, czego efektem był wspomniany wyżej konkordat. Warto wspomnieć w tym temacie także reformy kongregacji kluniackiej.
Państwo Franków, później Francja, miały także niewątpliwy wpływ na historię Kościoła. Od czasów koronacji przez papieża Pepina Krótkiego na cesarza i stworzenia Państwa Kościelnego (tzw. Patrimonium Sancti Petri) zaczęto postrzegać władców frankijskich jako opiekunów papiestwa. Stanowili oni także swego rodzaju konkurencję dla władcy Bizancjum. Jednakże nie można zapomnieć o jednym z francuskich królów, który zapoczątkował "niewolę awiniońską papieży" z lat 1309-1377 - o Filipie IV Pięknym. Gdy na tronie papieskim zasiadł Francuz Klemens V (dzięki wpływom wspomnianego króla), została mu dana w 1309r. "propozycja" przeniesienia się do Awinionu we Francji, gdyż monarcha chciał mieć papieża bliżej, żeby móc wywierać na niego jeszcze większy nacisk. Papież ustąpił i tak rozpoczęła się owa niewola. Król zmusił go także do rozwiązania zakonu templariuszy z powodów finansowych (skarbce templariuszy były wypełnione złotem, czego o skarbcu królewskim nie dało się powiedzieć). Dopiero papież Grzegorz XI za namową św. Katarzyny ze Sieny odważył się przenieść do Wiecznego Miasta.
Później relacje między państwem i Kościołem zmieniła dopiero epoka oświecenia, głosząc hasła władzy neutralnej światopoglądowo, wolności religijnej oraz potęgi rozumu. Często towarzyszyły im także antykatolickie nastroje. Rozdział państwa od Kościoła dokonał się mniej więcej podczas pontyfikatów bł. Piusa IX i Leona XIII.
Oczywiście Sobór Watykański II wyraził się w tym temacie zupełnie inaczej niż papieże z okresu przedsoborowego, ale o tym może kiedy indziej.
Tak więc pozostaje tylko pytanie: czy naprawdę niektóre ugrupowania polityczne postępują mądrze, postulując rozdział Kościoła od państwa?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz