Zbieranie na tacę to jeden z najbardziej rozchwytywanych tematów w dyskusjach prowadzonych przez ludzi, którzy do Kościoła mają, ładnie mówiąc, negatywny stosunek. Jest to dla nich argument koronny, niezbity dowód na to, że Kościół jest tylko i wyłącznie podłą instytucją, żerującą na ludziach. Czy mają rację?
Już w Starym Testamencie Bóg poruszył kwestii ofiary materialnej. Wtedy dotyczyło to przeróżnych materiałów na budowę Przybytku. W Księdze Wyjścia czytamy: "Pan tak przemówił do Mojżesza: Powiedz Izraelitom, aby zebrali dla mnie daninę. Od każdego człowieka,
którego skłoni do tego serce, przyjmijcie dla Mnie daninę." (Wj 25,1-2) Z tego fragmentu wyraźnie wynika, że Bóg nie chce wymuszonych pieniędzy. Pragnie natomiast, aby za tą ofiarą kryła się intencja pomocy Kościołowi - naszej Matce. Ta teza znajduje uzasadnienie w innym tekście Pisma Świętego - 2 Liście św. Pawła Apostoła do Koryntian. Pisze on, że "Radosnego dawcę miłuje Bóg." (2 Kor 9,7) Czy gdyby nastawienie serca nie było ważne, to znalazłoby wyraz w Piśmie?
Istnieje jeszcze inny ważny aspekt składki kościelnej. Mianowicie nastawienie kapłanów. Można usłyszeć, że w tej czy innej parafii ksiądz chciałby np wyremontować kościół, ale nie ma pieniędzy i mimo szczerych próśb nie znajduje ich. Dlaczego tak jest? Ludzie, drodzy księża, nie są głupi. Jeżeli ksiądz odprawia Mszę byle jak albo ją desakralizuje, to nie powinien liczyć, że wierni będą zachwyceni, a co za tym idzie chętnie otworzą portfele. Ja sam doświadczyłem czegoś takiego. Gdy widzę radosną twórczość zamiast Liturgii Świętej, to żal mi nawet 2zł. A dla krakowskich Bonifratrów (tam gdzie uczęszczam na Mszę Świętą "trydencką") daję zawsze tyle, ile mogę najwięcej.
Na zakończenie chciałem zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Są ludzie, którzy mówią, że Kościół powinien być ubogi itp. Ich wypowiedzi są przykładem niechęci do Kościoła, a także w niektórych przypadkach próbą usprawiedliwienia swojej niewiary. Po pierwsze nawet jakby Msze Święte były sprawowane w drewnianych budach na byle jakich stolikach, to i tak by coś owym osobom nie pasowało.
Po drugie, każdy kto uważa, że duchowieństwo nie powinno brać pieniędzy od wiernych i samo się jakoś utrzymać (nie chodzi tylko o zakwaterowanie, jedzenie, ale także o sprawy parafii) jest marzycielem oderwanym od rzeczywistości. Bez środków materialnych w dzisiejszym świecie nie utrzyma się nic. Często zamiast duchowieństwa pojawia się w takich zdaniach słowo Kościół. Jednak wtedy autor popełnia logiczne faux pas, gdyż Kościół to nie tylko kler, ale także wierni.
Po trzecie, niewierzący przyczepiają się np do świątyni barokowych, które są pełne przepychu. Zapominają, że te świątynie były dobrowolnie ufundowane przez rody szlacheckie lub przez daną społeczność wierzących. Także i teraz niewierzący chyba chcą nam, katolikom, mówić na co możemy przeznaczać pieniądze, a na co nie. Często pojawiającym się argumentem jest to, że fundusze przeznaczone na budowę danej świątyni powinno się oddać na biednych. Już Chrystus udzielił odpowiedzi na ten zarzut: "Ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie" (J 12,8). Te słowa są bardzo aktualne, szczególnie w Zachodniej Europie.
Święty Franciszku módl się za nami!