wtorek, 27 kwietnia 2010

Matka Boża przy ognisku.


Dzisiaj odbyła się nasza pielgrzymka maturalna na Jasną Górę. W planach była Droga Krzyżowa i Msza Święta. Przeżyłem mocno Drogę i już zdążyłem się poczuć jak w domu, kiedy nadeszła godzina 13:30 - Msza Święta. Wszystko zapowiadało się pięknie: Msza versus Deum (ołtarz w Kaplicy Cudownego Obrazu nie został zniszczony/przerobiony wg nowej mody), co już było dla mnie dużym szokiem, jak najbardziej pozytywnym. Niestety to było zbyt piękne, aby było prawdziwe.
No ale po kolei. Nim Msza się zaczęła zaistniała bardzo ciekawa sytuacja, gdyż kilka(naście) osób wybrało sobie dogodne miejsca do uczestnictwa w Świętych Obrzędach, tylko nie przy tym ołtarzu, co trzeba. Ja na szczęście udałem się do właściwego. Msza rozpoczęła się w bardzo piękny sposób, mianowicie CISZĄ. Kapłani (ok 20) wchodzili w milczeniu i zajmowali swoje miejsca. Bardzo szybko wyjaśniło się dlaczego. Wizerunek Matki Bożej, który dotychczas był zasłonięty, powoli był ukazywany przy dźwiękach hymnu jasnogórskiego. Po odsłonięciu scholka, która ku mojemu przerażeniu rozgościła się w kaplicy kilka minut przed procesją, zaczęła intonować w akompaniamencie gitarry (bo jakże by inaczej) piosenkę pt. "Dotknij Panie". Jako że była to pielgrzymka maturzystów (m.in. salezjańskich), więc wiele osób natychmiast podchwyciło nutę. Efekt mnie poraził. W tym Sancta Sanctorum (Świętym Świętych) naszego narodu wykonuje się przyśpiewki na gitarce stwarzające klimat wieczora przy ognisku, gdzie jest spoko, fajnie, cool itp. Po tak majestatycznym, pełnym sacrum początku nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Oczywiście na jednej przyśpiewce się nie skończyło. To była akurat wersja "full service", więc na gitarze były wykonanie nie tylko wszelkie inne pieśni przewidziane w Nowej Mszy, ale także części stałe. Byłem tak zniesmaczony i zdenerwowany, że kilka razy zastanawiałem się, czy wyjść. W końcu wyszedłem tuż po Komunii Świętej. Proces desakralizacji Mszy udał się w 105%. Na zakończenie grafika:




Święta Cecylio, módl się za nami!

4 komentarze:

  1. Przeraża mnie to co piszesz. Każdy wyraża swoją wiarę w inny sposób. Osoby w scholach starają się swoim śpiewem upiększyć liturgię. Od Boga dostały dar pięknego śpiewu, albo ogólnie tego, że są muzykalne, i starają się ten dar pięknie spożytkować.

    A najbardziej rozwala mnie to, że sam chodziłeś na oazę i na wielu mszach śpiewałeś razem z nimi i wtedy jakoś ci to nie przeszkadzało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, że grała scholka nie jest winą Jasnej Góry, Paulinów. To była pielgrzymka maturzystów i to oni (diecezja, szkoły) były pewnie "odpowiedzialne za oprawę".

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czym się kolega tak bardzo irytuje. Gdyby ustosunkować się do tego co kolega pisze- należałoby pozbyć się również i organów- w końcu nawet one w dawnych wiekach były dziełem szatańskim...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie neguję, że dostały dar śpiewu. Tylko to co śpiewały zalatywało kiczem.
    Z Oazą definitywnie rozstałem się w wieku 17 lat. A jeszcze rok wcześniej zacząłem powoli zmieniać poglądy nie tylko na tematy liturgiczne.
    Nigdzie nie napisałem, że to ojcowie paulini zawinili.
    Co do organów, to użył pan doktor niedobrego porównania. Nigdzie nie napisałem, że uważam gitarę za dzieło szatańskie, ale za instrument nie pasujący do Liturgii.

    OdpowiedzUsuń